Chodzi o czywiście o koncerty Genesis w naszym kraju w 1998 i 2007 roku. W sumie trudno porównywać, bo grały dwa niemal zupełnie inne składy (choć TRZON był taki sam). Ale spróbować można. Ja swój głos stawiam na Spodek, choć, jak pisałem, chorzowski koncert bardzo mi się podobał. Ale...
Niezwykle wysoko oceniam CAS, wyżej niż WCD, to w ogóle pierwsza piątka moich ulubionych płyt Genesis. Cieszyłem się, że po tak znakomitym albumie zespół przyjechał do Polski. Koncert w Spodku był dla mnie potwierdzeniem klasy tej płyty i tego składu. Ray Wilson od razu zdobył moją sympatię. Było oczywiście bardziej kameralnie (i SUCHO). Scenografia, bardzo ograniczona, nadawała temu koncertowi dosyć intymnego charakteru. Brakowało mi wprawdzie na scenie Daryla, ale Phila już nie

Zespół jak gdyby zaczynał od nowa, musiał udowodnić swoją klasę, bez swej największej gwiazdy (w sensie medialnym). I, moim zdaniem, znakomicie się obronił. Choć bis był cienki
Reasumując: koncert z Rayem był dla mnie większym przeżyciem, ten z Philem - lepszym show.
Przypomnę set listę tamtego koncertu:
No Son Of Mine/Land Of Confusion/The Lamb Lies Down On Broadway/Calling All Stations/Alien Afternoon/Carpet Crawlers/There Must Be Some Other Way/Domino/Shipwrecked/Firth Of Fifth (Instrumental)/Congo/Home By The Sea/acustic set:Dancing With The Moonlit Knight-Follow You Follow Me-Lover's Leap/Mama/The Dividing Line/Invisible Touch/Turn It On Again///Throwing It All Away/I Can't Dance