Widziałem wczoraj Kolażów na wrocławskim koncercie. Dają radę. Nie miałem wielkich oczekiwań, liczyłem się że to trochę odgrzewane kotlety, ale parę razy zbudzili demony. Grają przekrojówkę z "Baśni", "Moonshine" i "Safe". W sumie półtorej godziny grania, bez mielizn, z kilkoma porywającym fragmentami. Karol w zastępstwie Amiriana jest bardzo przekonujący, ale akurat tu nie miałem wątpliwości, że tak będzie. Dysponuje świetnym głosem (moc + melodyka), ma prezencję i wpisaną w siebie jakąś fajną "baśniowość", która idealnie pasuje do charakteru tej muzyki. O Gilu, Szadkowskim, Palczewski i Witkowskim nie będą się rozpisywał, bo każdy kto zna historię polskiej progresji wie, że to kwartet instrumentalistów nieprzeciętnych.
Publiczność trochę nie dopisała. Pod sceną bawiła się garstka ludzi, może 50 osób. Mirek Gil twierdzi, że w Warszawie i Bydgoszczy było dużo lepiej (Progresja chyba 500, Bydgoszcz 300, czyli już przyzwoicie). Jadą dalej. Teraz po Niemcowni pojeżdżą, a później chyba jeszcze kilka miejsc w Polsce. Warto zobaczyć, bo to kawał bardzo solidnej historii polskiej muzyki, takiej przez duże "M".
Nieoficjalnie na maj zapowiadają nowy album.
|