| PRZYBYCIE
Rael:
Błądziłem samotny jak chmura, aż przyszedłem na tą brudną ulicę. Nigdy nie widziałem dziwniejszego tłumu; Oślizłe stworzenia na skrzypiących stopach.
Bezustannie kroczące, obejmujące się nonszalancko, całe ociekające śliną. A jeden, stojący naprzeciw mnie, rusza się, by powiedzieć "cześć"
Jego skóra jest pokryta śliskimi grudkami. Usta prześlizgują się przez podbródek. Skręcone członki przypominające gumowe węże. Powiewają w słowach powitania: "Przyłącz się do nas".
Mój uścisk musi go cisnąć, bo jego dłoń wyślizguje się z mojej Moje nadzieje są na wyczerpaniu, a jego usta cały czas się uśmiechają.
Ślizgacz:
"My też, tak jak ty, zaznaliśmy miłości. Więc nie bądź taki zdziwiony tym, co widzisz. Jesteś w gruncie rzeczy taki sam, jakiego mnie widzisz".
Rael:
Ja, taki jak ty? Jak to coś!
Ślizgacz:
"Lepiej przypatrz się synu, twój wyrok dopiero się zaczął. Lepiej biegnij i dołącz do twego brata Johna"
WIZYTA U DOKTORA
Ślizgacz:
Jesteś w kolonii ślizgaczy Tutaj nie ma: kto? dlaczego? co? ani kiedy? Uciekaj, jeśli się boisz spotkania z doktorem Dyperem. Nawróconym snajperem - on urwie ci twoją wycieraczkę.
Rael:
John i ja jesteśmy gotowi stanąć przed doktorem i jego marmurowym stołem
Doktor:
Zrozum Rael, to jest koniec twojego ogona.
Rael:
"Nie przeciągaj, utnij kutaska! Patrzę jak odlicza tyknięcia zegara...
KRUK
Wkłada numerek do rury Żółtego, plastikowego cacka Które mówi: "Choćby cię swędziały palce, Będziesz bezpieczny w naszej klatce."
Nagle z nieba zlatuje czarna chmura Jest to ogromny czarny ptak, który lata daleko i wysoko
Kruk przynosi ciemności i noc Leci prosto na dół, napędza mi stracha, Bierze rurę z moich rąk Ludzie, muszę sprawdzić gdzie wyląduje. Rael woła Johna aby z nim poszedł.
"Posłuchaj John, muszę uciekać Potrzebuję cię teraz, chodź ze mną!"
On mówi do mnie
John:
"Czy nie widzisz Tam dokąd on leci jest tylko niebezpieczeństwo.
Zostaliśmy przecież wyleczeni A ty chyba na nowo zwariowałeś z tym gadaniem. Nie będę ryzykował swego skarbu, Który będę nosił niedbale zawieszony"
Rael:
Odchodzi i znowu mnie zostawia Nigdy go chyba nie zrozumiem. Miałem nadzieję, że choć trochę się zainteresuje
Jestem w agonii śliskiego bólu Modlę się, by mój pojazd wytrzymał. Lot trwa, szybkość jest przerażająca, Wszystko miga mi przed oczami. Ptak wlatuje ze mną do podziemnego przejścia, Nie zwalnia tempa, choć tunel się zwęża. Kiedy się kończy, Dostrzegam rurę i w tym momencie ptak mnie puszcza. Jestem na wysokim brzegu rzeki, zbyt stromym, by po nim zejść. Widzę, jak kruk uderza w wodę I zaraz potem odlatuje w dal.
| |