| W niedzielę o szóstej, gdy obie bramy są już zamykane Para wdów siedzi na ławce Zastanawiają się, czy nie spóźniają się przypadkiem na mszę Robi się zimno, zapinają więc guziki płaszczy
Mijają zamknięte na kłódkę huśtawki Karuzela jeszcze się obraca Przed sobą mają dziewczynkę Zmierzającą w wózeczku do domu
A w krużganku kapłan wita ich przyjacielskim skinięciem Jest blisko Boga Gdy wspomina dni, gdy było ich czworo, nie dwie Lata wydają się być tak nieważne Głowy pochylone w modlitwie Nad przyjaciółmi, których już tu nie ma
Zostawiają dwupensówkę na tacy Śpieszą wzdłuż ścieżki, przekraczają bramę I czekają na autobus, który wychyla się zza zakrętu.
| |