| Wielki Jim Cooley wzbudzał respekt Cokolwiek zechciał wszystko mógł mieć Gwiazda szeryfa błyszczała jak grom Naprawdę wszyscy bali się Go
Pewnego dnia w knajpie Jim założył się Z farmerem, którego imię zgubiło się, Że przegna stado poprzez równinę. On nazwał Jima tchórzem, któremu to nie uda się. Jim się wściekł!
Rzucił gwiazdą o blat i się zmył, Chciał spróbować, bo taki był.
"On się wściekł, tak, chyba się wściekł"! Ludzie życzyli mu powodzenia. "Nie potrzebuję"! - on się śmiał, Wskoczył na konia, odjechał.
Daleko na szlaku Jim z piątką ludzi Starali się by bydła swego nie zgubić. Pogoda pod psem, lecz twardzi to ludzie Nie myślę jednak, że Jimowi znów uda się.
Jego konie wyczuły jakiś kłopot na wprost, Ale nic się nie działo póki nastała noc Krzycząc i wrzeszcząc, błyskając nożami, Na Jima i resztę napadli Indianie.
Jim się zląkł, Wielki Jim się zląkł Za życia był szczęściarzem, lecz nie dziś Umarł w butach jak dobry kowboj, razem z nim cała załoga.
Wielki Jim, nie spoczął w grobie. Jego zakład jest wciąż ważny. Czasem jeździ i klnie, jak mówią Czasem można go widzieć.
| |